Kupidyn
To Anioł
zmaterializował się -
w ulotności myśli,
niczym ciąg chmurzyn kształtnych.
Spojrzeniem wbił znienacka i ukazał,
co strach i szepczący cień -
jest daremny, bezradny...
pośród przeszkód srogich, skalnych.
Spod fioletu szarfą otula plętem,
co tańcem frywolnie, otacza nagie ciała -
które ściśnięte,
a zarazem wiotko;
kreują cośniecoś zwane - całością.
W zawieszeniu,
co ni jedna ptaszyna mogłaby pozazdrościć -
lekkich bzdrygnięć bufiastych, u celu,
coby wietrzna tromba nie wygięła;
on nie ma w namyśle mię upuścić.
Trzyma w moc pod piersią,
wznosząc ku górze,
w drożynę wielką -
gdzie na odwrocie i kresu mieczem;
wbić na wskroś ułudzie.
Komentarze
Prześlij komentarz